czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaZdrowieCOVID nie spadł z nieba. . .

COVID nie spadł z nieba. . .

„COVID nie spadł nagle z nieba, COVID tuptał, dreptał małymi kroczkami. . . ” (Parafraza wypowiedzi Mariana Turskiego ze stycznia 2020 r.)
Zjawisko C19 (COVID-19), które dezorganizuje nasze życie od wielu miesięcy, restrykcje, podziały na lepszych i gorszych, niepokojąco przypominają działania eugeników z początku XX wieku. Eugenika to zespół poglądów zakładający możliwość doskonalenia cech dziedzicznych gatunku ludzkiego, zarówno przez
działania negatywne (np. ograniczenie reprodukcji) jak i pozytywne (np. higiena, ograniczenie chorób). Idee eugeniczne nie są obce populacjom ludzkim i już Arystoteles twierdził, że „winno obowiązywać prawo, by nie wychowywać dziecka wykazującego kalectwo. . . , liczbę urodzin [należy] prawem ograniczyć”.
Z kolei Platon w tekście Państwo postulował, aby prokreacja obywateli była kierowana przez władzę. Jednakże dopiero gwałtowny rozwój nauk przyrodniczych, zwłaszcza genetyki, dostarczył narzędzi oraz koncepcji, które legły u podstaw silnego ruchu eugenicznego w kręgach kultury anglosaskiej, a także w krajach skandynawskich. Ruch eugeniczny zakładał kontrolę zachowań ludzkich i w dużej mierze przekazywał władzę nad ciałem obywateli medycznym ekspertom i rządom. W ten sposób zmuszano do sterylizacji kobiety i mężczyzn pod pretekstem podejmowania przez nich niepożądanych zachowań seksualnych, co miało przekładać się na niebezpieczeństwo zarażenia syfilisem (Albański i KrywultAlbańska 2011). W 1902 r. Andrew Carnegie przeznaczył 10 mln dolarów na utworzenie Carnegie Institution (Waszyngton), ośrodka naukowego zajmującego się udoskonalaniem rasy ludzkiej. W ramach tej inicjatywy, biolog C.B. Davenport postanowił założyć rejestr eugeniczny, ERO (Eugenics Record Office), który gromadził dane o wszystkich Amerykanach, by „oddzielić wadliwe szczepy ludzkie od pożądanych”. System myślenia eugeników szybko przerodził się w system fizycznej eliminacji jednostek niepożądanych, który swoje apogeum osiągnął w nazistowskich Niemczech, doprowadzając do tragedii milionów niewinnych ludzi.

A wszystko zaczęło się od niechlujnych, źle udokumentowanych eksperymentów prowadzonych przez zakompleksionego naukowca jakim był Davenport. Miał on jednak umiejętność manipulowania innymi, sprzedawania własnej ideologii i zniekształcania wyników tak, aby uzasadniały jego eugeniczne tezy (Klichowski 2014). Wydawało się, że doświadczenia obozów zagłady na zawsze pogrzebały idee eugeniczne wraz z segregacją, zmuszaniem do zabiegów medycznych, czy piętnowaniem innego stylu życia. Wydawało się, że miejsce eugeniki zajęła nauka zatopiona w darwinowskiej myśli „pomocy pokrzywdzonym i słabszym” (Klichowski 2014). Niestety, doświadczenia ostatnich miesięcy pokazują, że hasło ochrony słabszych jest demagogicznie wykorzystywane do segregacji, zmuszania ludzi do niechcianych terapii, prześladowania wszystkich myślących inaczej. Wróciły czasy najgorszej propagandy eugenicznej, dążenia władzy i powiązanych z nią służb medycznych do decydowania o naszym ciele i organizowania systemów rejestru na wzór rejestru eugenicznego. Bo czymże różni się rejestr osób niezaszczepionych od ERO Davenporta? Czy produkty przeciw C19 przeszły rygorystyczne badania i są bezpieczne? Wszechobecna propaganda wmawia nam, że tak jest, a wątpiących określa się mianem płaskoziemców, siewców śmierci, a nawet terrorystów. Wypowiedzi wątpiących są cenzurowane, zaś wpisy znikają z mediów społecznościach. Eugenicy swoich przeciwników nazywali degeneratami.

Na szczęście, w ich przypadku, rozwój nauki rację przyznał wątpiącym. Eugenicy wykazali się daleko idącym niezrozumieniem działania genów oraz mechanizmów populacyjnych. Doświadczenie eugeniki powinno nas nauczyć pokory w manipulowaniu ciałem ludzkim, a głosy krytyki względem nowych technologii nie tylko powinny być brane pod uwagę, ale z zasady powinny powstrzymywać nas przed aplikowaniem krytykowanych produktów na szeroką skalę. Obserwując dystopijną rzeczywistość ostatnich miesięcy można mieć wątpliwości czy eugeniczny system myślenia faktycznie został odrzucony. Rządowi eksperci w buńczucznych wypowiedziach o 100% bezpieczeństwie produktów przeciw C19 jawnie podważają medycynę opartą na faktach. Nie ma produktu w 100% bezpiecznego, a o możliwych skutkach ubocznych piszą nawet sami producenci. Zapewnienia o skuteczności w zapobieganiu choroby C19 poprzez przyjęcie produktu nijak się mają do silnego wzrostu zakażeń w populacjach zaszczepionych, jak chociażby w Izraelu. Podawanie produktów medycznych na imprezach, na plaży, przed koncertem, w aptece, w szkołach, w kościołach, w centrach handlowych, gdzie nie ma odpowiedniego zaplecza w przypadku komplikacji, jest nie tylko błędem w sztuce lekarskiej, ale stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia. W centrum handlowym można dostać darmową reklamówkę napoju, słodyczy, ale przyjąć szczepionkę – toż to jakiś produkt szczepionkopodobny, który należy wcisnąć na siłę, często za cenę prawa wejścia do tego centrum. Znowu mamy lepszych (ci co przyjęli produkt) i gorszych (ci co nie chcą narażać swego zdrowia). I wszystko to z powodu choroby, którą w 80% przypadków zauważa się jedynie na papierze w postaci wyniku magicznego testu PCR.

Dla większości zjawisko C19 rozpoczęło się w marcu 2020 r. Z impetem godnym lepszej sprawy, przerwało ono nasze codzienne życie. Od tego momentu każdy człowiek podobno stał się „tykającą bombą” roznoszącą śmiertelnego wirusa. Od tej chwili zniknęła grypa, angina, zawały serca, nowotwory. Każdy kto miał pecha „wylosować” PCR plus został zapisany jako chory na C19, zaaresztowany bez wyroku, bez kontaktu z rodziną, bez możliwości wyjścia z domu. Rzeczywistość niczym z horroru nie zamierza nas opuścić. Teraz stoimy przed widmem nowych mutacji, które nie odpuszczą nawet tym co przyjęli produkty przeciw C19. Politycy prześcigają się w uprzykrzaniu życia ludziom, a wszystko to przy milczącej zgodzie większości społeczeństwa. Czy można tak diametralnie zmienić społeczeństwo w ciągu kilku dni? Można, jeżeli skutecznie zarządza się strachem. Ale strach musi być w czymś zakorzeniony. C19 nie zaczęło się w marcu 2020. Wtedy jedynie nastąpiła kulminacja czynników, które istniały wcześniej, które doprowadziły do powstania społeczeństw oderwanych od naturalnego cyklu życiowego, społeczeństw wyznających kult zdrowia za pomocą pigułek, interwencji medycznych, społeczeństw, które nie akceptują ryzyka najlżejszej choroby. Zjawisko to od dawna było opisywane przez socjologów jako medykalizacja polegająca na obejmowaniu kolejnych sfer życia normami zdrowotnymi i zacieraniu się granicy między normalnością i patologią. Normy zdrowotne, chociaż oparte o badania empiryczne, w pewnym stopniu stanowią konstrukcję arbitralną określoną przez konkretnych ekspertów. Naturalne procesy biologiczne jak ciąża, menopauza, starzenie się, stały
się problemami medycznymi, które należy leczyć, czy dana osoba tego chce, czy nie. Na medykalizację zjawisk biologicznych wpływają nie tylko zawody medyczne, ale także grupy społeczne (np. LGBT), instytucje naukowe, podmioty gospodarcze (np. firmy farmaceutyczne). Jednostki te konkurują o zasoby i kontrolę nad określonymi dziedzinami życia (Kłos i inni 2014). W zasadzie nie ma domeny życia, która nie byłaby w orbicie zainteresowań państwowych systemów medycznych. Nasze ciała stały się przedmiotem ideologii i stanowią narzędzia dyscyplinowania jednostek oraz całych populacji. Od lat eksperci przekonywali do utrzymywania reżimów dietetycznych, kosmetycznych, gimnastycznych. Reżimy te narzucają konieczność konsultacji ze specjalistami, którzy dostosowują dietę, ćwiczenia, czy zalecają zabiegi kosmetyczne. Współczesne społeczeństwo terapeutyczne nie uznaje zdrowego stylu życiu z „epoki naszych rodziców i dziadków”. Tu nie chodzi o poranną gimnastykę we własnym ogrodzie, pływanie w jeziorze. To muszą być odpowiednie ćwiczenia z odpowiednim sprzętem, za który trzeba zapłacić. Zdrowe jedzenie to nie jest ograniczenie kalorii, więcej owoców, ale wysublimowana dieta polecana przez specjalistę. W zmedykalizowanej kulturze mamy zaspokajać potrzeby zdrowotne zgodnie z tym co oferują podmioty rynkowe. Przy pierwszych oznakach przeziębienia nie leczy się ziołami i leży w domu, ale udaje się do lekarza, który przepisuje leki, najczęściej działające jedynie jak placebo. Ich główną zaletą jest cena, która daje nam poczucie dobrze spełnionego obowiązku dbałości o zdrowie, zgodnie ze standardami wykreowanymi przez podmioty rynkowe (Machura 2011). Współczesne społeczeństwa nie uznają samoopieki i samowystarczalności. Nasze życie ma być kierowane zabiegami medycznymi. Współczesna medycyna rości sobie prawo do kontroli wszystkich procesów życiowych człowieka, a także dąży do zmiany postrzegania cielesności i związków człowieka z Naturą. Otaczający nas świat jest wrogi, pełen bakterii i wirusów, które stanowią zagrożenie. Jesteśmy na ciągłej wojnie.

Tylko terapie medyczne pozwolą nam tę wojnę wygrać. Konstrukcja medycyny zawsze odzwierciedlała stosunki społeczne. Niegdyś ograniczony dostęp do lekarzy został zastąpiony przymusem leczenia się w imię złudnych haseł ochrony innych. Bazując na empatii oraz stosując państwowy aparat przemocy, medycyna skupia swe wysiłki na grupach słabszych i podporządkowanych: mniejszości etniczne, dzieci, osoby starsze. W dobie C19 ten aspekt medykalizacji widzimy w pełnej krasie – nacisk na szczepienie osób 60+, populację, którą bezpodstawnie w całości uznano za grupę ryzyka, nacisk na szczepienie dzieci – gdyż łatwo jest narzucić obowiązek w imię ochrony starszych. Grupy te są idealnym obiektem stygmatyzacji społecznej, a ich iluzoryczne narażenie ma jedynie wyjaśnić ich podrzędną rolę. Stygmatyzacja osób starszych nie zaczęła się wraz z C19. Naturalne procesy biologiczne związane ze starzeniem organizmu od lat traktowano jako patologię, chorobę, którą należy leczyć. W efekcie, osobom starszym przypisano społeczną rolę chorego i związane z tym wycofanie się z aktywnego życia (Nowakowski i Nowakowska 2010). Jednocześnie wytworzono poczucie misji u osób młodszych, które powinny seniorów brać w opiekę, niezależnie czy seniorzy tego chcą i potrzebują, czy nie. Postrzeganie osób starszych jako zależnych i chorych, skazanych na korzystanie z kosztownych systemów opieki, przerzuca na te osoby winę za swój stan. Przekonani, że są ciężarem, wycofują się z aktywności życiowej wpadając w depresję i tym samym ugruntowując swoją upośledzoną pozycję. Zjawisko C19 jedynie umocniło ich pozycję jako „dyżurnego chorego”, którego można zmuszać do terapii medycznych wmawiając im, że to w imię ich dobra. To biomedyczne podejście całkowicie pomija czynniki społeczne, indywidualne, odczłowiecza i odbiera radość życia. Osoba starsza nie jest już mentorem jak to miało miejsce we wspólnotach plemiennych (starszyzna). Dzisiaj osoba starsza jest ciężarem, brzydkim aspektem życia, który najlepiej odizolować z dala od oczu konsumpcyjnego społeczeństwa, hołdującego hedonizmowi i przeświadczonego o swojej nieśmiertelności. Chęć zapomnienia o naturalnym cyklu życia istniała długo przed zjawiskiem C19, które jedynie uzmysłowiło nam głębokie podziały społeczne i faktyczne rozbicie wielopokoleniowej struktury społecznej. Ten obraz osób starszych jako niedołężnych, niesamodzielnych, chorych wymagających opieki, jest tak silnie utrwalony, że nawet zdecydowani przeciwnicy obecnej polityki C19 przyznają, że osoby starsze jako grupa ryzyka powinny przyjąć preparat przeciw C19. Ironia polega na tym, że te osoby jednocześnie przestrzegają przed podawaniem preparatu dzieciom czy młodzieży. Jaki będzie następny krok? Czy w imię przywrócenia normalności poświęcimy niektóre grupy i podamy im ten czy inny preparat wbrew ich woli. A może narzucimy im ograniczenia, zakazu wyjścia, zakazu posiadania? Przecież chcemy normalnie żyć, a grupy ryzyka nam w tym przeszkadzają. Póki co, są próby podziału na szczepionych i niezaszczepionych. Ale łatwo można je zmienić. Dziś przymus dla dzieci i seniorów, jutro dla. . . „Auschwitz też nie spadł nagle z nieba. . . jedyne wyjście to Wy sami, jeżeli potraficie obronić Waszą Konstytucję, ochronić prawa mniejszości, wtedy potraficie to pokonać”. (Marian Turski, styczeń 2020)


Albański Ł, Krywult-Albańska M. 2011. Seks, nauka i czystość rasy: jak ruch eugeniczny za oceanem chciał stworzyć społeczeństwo doskonałych jednostek. Nowiny Lekarskie, 80: 407-413. Klichowski M. 2014. Narodziny cyborgizacji. Nowa eugenika, transhumanizm, zmierzch edukacji. Poznań: Wydawnictwo UAM, pp. 187. Kłos J, Gromadecka-Sutkiewicz M, Zysnarska M. 2014. Medykalizacja – wyzwanie XXI wieku. Hygeia Public Health, 49: 382-388. Machura A. 2011. Ciało jako kapitał. Medykalizacja życia społecznego. Zeszty Naukowe Ruchu Studenckiego, 1: 50-60. Nowakowski M, Nowakowska L. 2010. Medykalizacja starości: dylematy i zagrożenia. [w:] Jakość życia seniorów w XXI wieku. Ku aktywności. Pod redakcją D. Kałuży i P. Szukalskiego, Wydawnictwo Biblioteka, Łódź, 2010.

Fragment e-booka Romana Zielińskiego i Kornelii Polok, polskich naukowców, genetyków i biologów ewolucyjnych.
Pełnego e-book’a możesz znaleźć tutaj: Kowidowy Zawrót Głowy.

RELATED ARTICLES

Most Popular

Recent Comments